Czy żółto-niebiescy awansują w niedzielę do Ekstraklasy? Do takiego rozstrzygnięcia piłkarze Wojciecha Łobodzińskiego potrzebują straty punktów przez GKS Katowice w piątkowym pojedynku w Tychach i swojego triumfu nad zdegradowaną już czerwoną latarnią ligi. Na pierwszy warunek gdynianie wpływu nie mają, ale na drugi – jak najbardziej. Nawet, jeśli bezpośrednią stawką niedzielnych zawodów nie będzie promocja do elity, to i tak bezwzględnie trzeba to spotkanie wygrać, by być ewentualnie o jedno oczko od upragnionego awansu bez oglądania się na rywali. I by rozgrzać emocje do czerwoności przed derbami Trójmiasta. Czas rozpocząć weekend prawdy. W niedzielę o 12:40 Arka zagra u siebie z Zagłębiem Sosnowiec o swoje marzenia.

O wydarzeniach z ostatniego roku w Sosnowcu można byłoby napisać książkę, niekoniecznie o tematyce piłkarskiej. Treść utworu stanowiłaby tutaj współczesny kontekst dla groteskowych powieści Witolda Gombrowicza czy dramatów Sławomira Mrożka. W mieście na granicy Górnego Śląska i Małopolski od początku sezonu trwa wyścig absurdów. Drużyna konstruowana z myślą o walce o awans do Ekstraklasy, naszpikowana uznanymi w polskiej piłce nazwiskami (w przeciwieństwie do zawodników sprowadzanych do Podbeskidzia – jeszcze nieprzeterminowanymi), grająca na pachnącym nowością stadionie. To nie miało prawa potoczyć się w takim kierunku, a jednak się potoczyło. Zagłębie spadło z I ligi z hukiem. Na trzy kolejki przed końcem sezonu wygrało tylko 2 mecze (ostatni 15 września!), przegrało aż 19, do ostatniej pozycji dającej utrzymanie traci 15 punktów, wpuściło 50 goli, strzeliło tylko 20 (najmniej w lidze), na wiosnę legitymuje się bilansem 5 remisów i 7 klęsk. W międzyczasie zmieniło właściciela na celebrytę z TVN, stało się hurtownią wschodniej agencji menedżerskiej przechowującej w Sosnowcu wagony starych Ukraińców, białoruski trener wyłapał oklep od kibiców, a obecnie w środowisku pojawiają się plotki o zainteresowaniu przejęciem II-ligowego już klubu przez… Jarosława i Michała Kołakowskich. Wymienione historie przytoczyliśmy skrótowo, bo nie jesteśmy ani Gombrowiczem, ani Mrożkiem. W przygotowaniach do pisania zapowiedzi skupiliśmy się na analizie przeciwnika, ale obserwując grę sosnowiczan, ciężko się ich obawiać – mimo że naprawdę profilaktycznie próbujemy. Złapmy się więc faktu, że odkąd Aleksandra Chackiewicza zastąpił Marek Saganowski, zespół przegrywa nie częściej niż remisuje – były trener Motoru Lublin czy Wisły Płock może pochwalić się na razie bilansem 3 podziałów punktów i 3 porażek. Szkoleniowiec zmienił ustawienie drużyny z ul. Zaruskiego z systemu z trójką z tyłu na taktykę z czwórką obrońców i rzeczywiście optycznie jego zawodnicy wyglądają ciut lepiej niż przez większość rozgrywek. Do tego w poniedziałek omal nie zanotowali pierwszego zwycięstwa w 2024 roku, rywalizując zresztą ze świeżo upieczonym zdobywcą Pucharu Polski, Wisłą Kraków. Długo prowadzili 1:0 i dopiero czerwona kartka dla Artema Poliarusa spowodowała, że trudno było się obronić do końca – ostatecznie spotkanie zostało zamknięte remisem 1:1, choć krakowianie mieli jeszcze jedenastkę na wagę zwycięstwa. Dla Ukraińca dwie żółte kartki obejrzane w starciu z GTS-em były trzecią i czwartą w sezonie (pierwszą otrzymał jeszcze w rundzie jesiennej w barwach Niecieczy), więc w Gdyni nie zagra. W tej sytuacji prawdopodobnie Saganowski przesunie Jakuba Trocia ze środka pomocy na lewe skrzydło, by zapełnić dziurę po Poliarusie. Na ,,dziesiątce” wybiegnie w niedzielę albo doskonale znany w Gdyni Michał Janota, albo Joel Valencia, a prawą flankę obstawi Dominik Sokół. Na szpicy wystąpi najlepszy strzelec Zagłębia Kamil Biliński (który jednak trzy z siedmiu bramek w tym sezonie zdobył w jednym meczu, z Polonią Warszawa). Linię obrony prawdopodobnie utworzą Hubert Matynia, William Remy, Dominik Jończy i drugi z byłych Arkowców Marcel Ziemann, a dostępu do bramki będzie bronić Mateusz Kos. Kontuzjowani są Ołeksij Bykow i Kacper Smoleń. Na sosnowiczan trzeba uważać przede wszystkim przy stałych fragmentach gry. Z kolei Karol Czubak musi nastawić się na ciężką walkę w polu karnym, bowiem obrońcy ekipy Saganowskiego dysponują bardzo dobrymi warunkami fizycznymi i z pewnością nie będą łatwi do przepchnięcia.

Obiektywnie Zagłębie Sosnowiec nie powinno sprawić Arce żadnych problemów. Przestrzegamy jednak przed dopisywaniem sobie pełnej puli przed spotkaniem – w tej lidze bez ostrego zasuwania przez 90 minut nie zdobywa się choćby punktu, każde oczko trzeba dosłownie wyszarpać. Potwierdzeniem jest tutaj zresztą doświadczenie żółto-niebieskich z ubiegłego tygodnia – w konfrontacji z Podbeskidziem także gdynianie byli zdecydowanym faworytem, a jednak skończyło się na stracie punktów. Liczymy jednak, że atut własnego boiska i głośno dopingujące trybuny poniosą Arkowców do kluczowego zwycięstwa. Do końca rozgrywek zostały trzy mecze i wszystkie trzy trzeba przesądzić na swoją stronę, by bez oglądania się na rywali wygrać ligę i zameldować się w Ekstraklasie. Podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego mają prawo w tym momencie sezonu odczuwać już ciężkie nogi, natomiast cechami wolicjonalnymi można wydobyć z siebie dodatkowe pokłady energii. Kontuzjowani do końca kampanii pozostaną Dawid Gojny i Janusz Gol, trzeba będzie sobie poradzić bez tych dwóch zawodników. Dobrą wiadomością jest za to powrót do zdrowia Sebastiana Milewskiego i Huberta Adamczyka. Kolejną pozytywną informację stanowi anulowanie żółtej kartki dla Alassane Sidibe z potyczki z Resovią – dzięki temu Iworyjczyk ma na koncie tylko dwa kartoniki i znacznie większą swobodę psychiczną w kontekście nadchodzących derbów Trójmiasta. Zagrożeni pauzą w spotkaniu z Lechią pozostają Milewski, Adamczyk, Przemysław Stolc i Ołeksandr Azacki. Historia spotkań przemawia zdecydowanie na korzyść żółto-niebieskich, którzy wygrali 13 meczów przy 7 wiktoriach Zagłębia. Jeszcze lepiej wygląda bilans w Gdyni, bo nad morzem Arka zwyciężała siedmiokrotnie, podczas gdy sosnowiczanie wyjeżdżali z Trójmiasta z trzema punktami zaledwie raz. Tę statystykę trzeba w niedzielę znów dośrubować. Przed startem 32. kolejki piłkarze Łobodzińskiego mają sześć punktów przewagi nad trzecim GKS-em Katowice. Jeśli katowiczanie stracą punkty w piątek w Tychach, niedzielne zawody będą toczone o awans do Ekstraklasy. Jeśli jednak zawodnicy Rafała Góraka się nie potkną, gdynianie nadal będą bardzo blisko upragnionego celu – kluczem jest jednak zrobić swoje i wygrać własny mecz. Nie chcemy oglądać się na rywali.

Niedziela może okazać się fantastycznym dniem dla całej żółto-niebieskiej społeczności. Spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec zapowiada się szalenie intensywnie zarówno na murawie, jak i na trybunach. Zróbmy wszystko, by wysoką frekwencją i głośnym dopingiem być tego dnia z żółto-niebieskimi, by ponieść ich do nieprawdopodobnie wiele ważącego zwycięstwa. Niezależnie jednak od tego, czy będzie to konfrontacja o przyklepanie awansu, czy o rozstawienie się na pole position w walce o promocję – cieszmy się wszyscy tym dniem. Środek maja, piękna pogoda, poczucie wspólnotowości na stadionie, drużyna kończąca kapitalny sezon i grająca przyjemną dla oka piłkę, a być może coś extra – carpe diem! Arka to jest potęga, Arka najlepsza jest, Arka to chuligani, Arka MZKS!