27. kolejka I ligi jest napakowana szlagierami jak kabanos. W derbach Rzeszowa Resovia podejmie Stal, w innym starciu istotnym dla regionu Chrobry zmierzy się z Miedzią, a w konfrontacji kluczowej dla układu tabeli w okolicach strefy barażowej Wisła Płock zagra ze swoją imienniczką z Krakowa. Do miana prawdziwego hitu rośnie jednak potyczka w Lublinie, gdzie miejscowy zespół, który plasuje się obecnie na 4. pozycji w całej stawce i posiada ambicje sięgające Ekstraklasy, spróbuje ograć lidera. Podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego wrócili na należne im miejsce po wpadce lokalnego rywala przed tygodniem, natomiast by utrzymać się w wygodnym fotelu, trzeba kontynuować zwycięską passę. Żółto-niebieskich i lublinian na osiem kolejek przed końcem sezonu dzieli siedem punktów. Powiedzmy sobie otwarcie – wygrana w bezpośrednim pojedynku przesądzi losy tego wyścigu. Stawka najbliższego spotkania jest więc szalenie wysoka. W piątek o 20:30 Arka zmierzy się na wyjeździe z Motorem Lublin.

Gospodarzy śmiało można nazwać rewelacją rozgrywek. Drużyna występująca w charakterze beniaminka szturmem zaczęła brać zaplecze Ekstraklasy i od początku sezonu utrzymuje się w ścisłej czołówce, depcząc po piętach ekipom znajdującym się w strefie bezpośredniego awansu. W stolicy Lubelszczyzny oczywiście od dłuższego czasu (przynajmniej od przejęcia klubu przez Zbigniewa Jakubasa) mówiono o mocarstwowych planach rozwoju, ale chyba jednak nie oczekiwano, że ten progres będzie następował tak dynamicznie. Motor w tym momencie wciąż wygląda na zespół mogący powtórzyć ścieżkę Ruchu Chorzów, który w pierwszym sezonie po awansie do I ligi od razu wydarł kolejną promocję (no i gdzie się tak spieszył, skoro po roku w elicie spadnie z niej z hukiem). Oczywiście olbrzymia w tym zasługa Goncalo Feio. Portugalski szkoleniowiec co prawda swoimi awanturniczymi wyskokami sprawił, że w Lublinie można byłoby nakręcić sequel ,,Gry o tron”, bo afera goniła aferę, ale trzeba mu też oddać, że scementował środowisko piłkarzy i kibiców wokół wspólnego celu, był doskonałym motywatorem i miał wyniki. 34-letni trener nie wytrzymał jednak nerwowo sytuacji, w której jego zdaniem cały świat był przeciwko niemu. Najpierw podnosił larum o kontrowersje sędziowskie w zremisowanym 1:1 meczu Motoru z Polonią Warszawa, tydzień później przegrał w Rzeszowie ze Stalą 1:2 i wówczas doszedł już do wniosku ,,nie no, tyle to nie”, rzucając papierami. Miało to miejsce 18 marca, a jeszcze dziesięć dni wcześniej Feio przekonywał:

Ja chcę być tam, gdzie mnie chcą, a czuję, że w Motorze mnie chcą. Piłkarze, ludzie, z którymi pracuję na co dzień, właściciel czy kibice. Czuję, że Lublin mnie chce, a ja chcę to oddać. Chcę być zapamiętany jako najlepszy trener w danym klubie. Chcę zostać w historii, nie chcę być kolejnym, chcę być numerem jeden. Chcę osiągnąć coś, czego nikt nie osiągnął tutaj, albo umierać próbując.

Właściciel klubu Zbigniew Jakubas co prawda rok wcześniej twierdził:

Dopóki w Lublinie będzie trener Goncalo Feio, wtedy w Motorze będę również ja. Jedziemy na tym samym wózku i wszyscy musimy się nawzajem wspierać. Zatrudniając pana Feio powiedziałem sobie, że jeżeli nie wypali z nim to przestanę inwestować w klub.

… ale na razie zgubił najwyraźniej hasło do konta bankowego, z którego przelewa pieniądze do kasy klubowej, bo główny zarządca Motoru jest już skoncentrowany na awansie do Ekstraklasy bez Portugalczyka na pokładzie. Wychodząc z założenia ,,friendship ended with Feio, now Mateusz Stolarski is my best friend”, zapewnił, że do końca sezonu zespół poprowadzi dotychczasowy asystent szkoleniowca urodzonego w Lizbonie. Przywołujemy te absurdy, by pokazać skalę groteski panującej w Lublinie – biorąc pod uwagę, że powyższe przykłady niekonsekwencji i prymatu emocji nad zdrowym rozsądkiem stanowią jedynie wierzchołek góry lodowej, bardzo ciężko jest widzieć w Motorze poważny klub gotowy na awans. Piłkarze jednak robią, co w ich mocy – pod wodzą Stolarskiego zremisowali u siebie z GKS-em Tychy 1:1 i wygrali na wyjeździe z Wisłą Kraków 3:1. W tabeli lublinianie plasują się na 4. lokacie ze stratą jednego punktu do GKS-u Katowice, sześciu do Lechii i siedmiu do Arki oraz przewagą dwóch oczek nad Górnikiem Łęczna i GKS-em Tychy czy trzech nad Wisłami z Krakowa i Płocka. W piątkowy wieczór dostępu do bramki Motoru będzie strzec Kacper Rosa, a linię defensywną utworzą Paweł Stolarski, Sebastian Rudol, Arkadiusz Najemski oraz Krystian Palacz. W roli defensywnego pomocnika na murawę wybiegnie Mathieu Scalet, który będzie częścią trójkąta formacji pomocy – w roli pozostałych ścian tej figury Stolarski ustawi Kacpra Wełniaka i znakomicie spisującego się w tym sezonie Bartosza Wolskiego, autora 6 goli i 3 asyst, bardzo często otwierającego swoimi podaniami kolejne sektory boiska. Całkowicie skoncentrowany na ofensywie tercet uformują Michał Król (3 bramki i 4 ostatnie podania w bieżącej kampanii) oraz lider drużyny, centralne ogniwo wyjściowej jedenastki Piotr Ceglarz (9 goli i 6 asyst) podwieszeni za plecami wysuniętego Samuela Mraza, który przy Reymonta zdobył dwie bramki. Arkowców czeka w piątek niewątpliwie trudne zadanie – kluczowe wydaje się wyłączenie z gry Wolskiego i Ceglarza, wówczas uda się odciąć 80% ofensywnych schematów Motoru. Trzeba też zachować ogromną czujność w defensywie – lublinianie potrafią funkcjonować w wysokim pressingu, więc przy konstruowaniu akcji od własnej bramki, tak jak często czynią to podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego, nie można pozwolić sobie na najdrobniejsze zawahanie, zbyt długie holowanie piłki czy niechlujne podanie. Jakość indywidualna stoi natomiast po stronie żółto-niebieskich i liczymy, że przechyli ona szalę zwycięstwa na stronę gdynian. Zawodnikiem Motoru formalnie jest były piłkarz Arki Michał Żebrakowski, jednak nawet w Lublinie w galerii najbardziej zapomnianych postaci balansuje gdzieś między tyranozaurem a Leszkiem Millerem.

Arka zmierza pewnym krokiem do Ekstraklasy. Czas na kącik statystyczny: żółto-niebiescy są jedyną drużyną niepokonaną w 2024 roku, łącznie nie przegrali od 8 meczów i 123 dni, są liderem tabeli, mają punkt przewagi nad Lechią i sześć nad trzecim GKS-em Katowice. Ostatnie kolejki pokazały, że zespół Łobodzińskiego dysponuje bardzo szerokim wachlarzem rozwiązań na poszczególne fazy spotkań i dotyczących konkretnych przeciwników. Drużyna prezentuje boiskową mądrość, odpowiedzialność, jest świadoma własnej wartości i nawet w obliczu słabszych momentów nie traci wiary w swoje umiejętności. Mamy jednak nadzieję, że w Lublinie przełamie się Karol Czubak, który w minionych tygodniach zmarnował zbyt dużo stuprocentowych okazji i przede wszystkim dla samego siebie potrzebuje odblokowania mentalnego. Wygodny serwis powinien zapewnić mu Alassane Sidibe, bo piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej czuje się ostatnio na murawie doskonale, z wielką swobodą prezentując swoje umiejętności techniczne. Sytuacja kadrowa w dalszym ciągu jest komfortowa – wszyscy są zdrowi, nikt nie pauzuje za kartki. Zagrożeni taką karencją w meczu z Wisłą Płock są Przemysław Stolc, Dawid Gojny, Janusz Gol, Kasjan Lipkowski i Ołeksandr Azacki. Bilans spotkań wygląda bardzo korzystnie dla Arki, która wygrała 11 meczów przy 4 zwycięstwach Motoru. W przypadku potyczek rozegranych w Lublinie ta statystyka jest jednak bardziej wyrównana – w dziewięciu konfrontacjach gdynianie po trzy razy wygrywali, remisowali i przegrywali. Liczymy, że w piątkowy wieczór żółto-niebiescy będą z przodu także i w tym zestawieniu. Po raz ostatni w stolicy Lubelszczyzny gdynianie rywalizowali 2 maja 2021 r., ale ich rywalem nie był wówczas Motor, a Raków Częstochowa w finale Pucharu Polski. Mecz zakończył się porażką 1:2, jednak sam awans do potyczki o trofeum z perspektywy pierwszoligowca był olbrzymim sukcesem tamtej ekipy. Z najbliższym przeciwnikiem natomiast Arkowcy jesienią w Gdyni zwyciężyli 2:0 po golach Karola Czubaka i Michała Marcjanika z rzutu karnego. O znaczeniu hitu 27. kolejki dla układu tabeli nie musimy nikogo przekonywać.

Największe sportowe sukcesy w ostatnich latach kibice z Lublina mogą świętować na żużlu – to w tej dyscyplinie Motor jest aktualnym mistrzem Polski, a w jego szeregach jeździ czterokrotny mistrz świata Bartosz Zmarzlik. Nie mamy nic przeciwko, by piłkarski zespół w stolicy województwa lubelskiego wziął przykład ze swoich kolegów w kevlarach i także skupił się na nieustannym kręceniu się w kółko. Drużyna Mateusza Stolarskiego może orbitować w okolicach strefy barażowej, ale niech wybije sobie z głowy pójście wyżej. Na wypadek, gdyby lublinianie planowali jednak zbliżyć się do pewnie maszerującej do Ekstraklasy Arki, żółto-niebiescy muszą w piątek wsypać piasek w tryby ich motocykli, dodatkowo utrudniając zadanie. Na Lubelszczyznę wybiera się spora grupa kibiców z Gdyni, a ich głośny doping powinien dodać bonusowych skrzydeł podopiecznym Łobodzińskiego. Mamy nadzieję, że wszyscy wrócą do Trójmiasta bogatsi o kolejne trzy punkty. Nigdy cię nie zdradzimy, nie opuścimy cię, jesteś naszą miłością, Arko, kochamy cię!