Gdyby kluby, które staną naprzeciwko siebie w hicie 23. kolejki I ligi były rewolwerowcami na Dzikim Zachodzie, nie obyłoby się bez legendarnego zdania ,,ta liga jest za mała dla nas dwóch”. Po czym obie strony pojedynku momentalnie sięgnęłyby za pasek, w ułamku sekundy wyciągając pistolety i rozpoczynając strzelaninę – mowa przecież o dwóch najlepszych ofensywach zaplecza Ekstraklasy. Kowbojów dzieli w tym momencie sześć metrów. Jeżeli miejscowy szeryf znajdzie sposób na podziurawienie nieproszonego gościa, opryszka odrzuci na dziewięć kroków, a z klapy jego katany wypadnie biała gwiazda. Zaryzykujemy twierdzenie, że z takiego dystansu nie da się już wrócić do gry. Cały powyższy scenariusz został zaadaptowany do warunków Arizony czy Nevady, ale w składzie najbliższego przeciwnika żółto-niebieskich próżno szukać postaci granych przez Clinta Eastwooda – na każdym kroku można się tam za to przewrócić o Hiszpana. To nic – w końcu w Teksasie powszechnie mówi się po hiszpańsku. Niech gdynianie urządzą sobie imprezę w hiszpańskim stylu, demolując rywala i pijąc sangrię w rytm flamenco do rana. W piątek o 20:30 Arka podejmuje na Stadionie Miejskim Wisłę Kraków.

Gdyby przed poprzednim sezonem ktoś nam powiedział, że z ligi, w której grają Arka i Wisła, do Ekstraklasy awansuje Puszcza Niepołomice, popukalibyśmy się w głowę. Jednak fakty są takie, że z GTS-em znowu spotykamy się na zapleczu Ekstraklasy, wciąż dopiero aspirując do elity. Skalę wyrównania rywalizacji w całej stawce pokazuje sytuacja krakowian, którzy w rundzie jesiennej prezentowali się na boiskach bardzo miernie i albo cudem przepychali korzystny wynik, albo tracili punkty w nieodpowiedzialny sposób, a i tak do końca roku kalendarzowego utrzymali się w grze o najwyższe cele, nie musząc odrabiać kolosalnych strat punktowych. Prezes Jarosław Królewski, który przeprowadza przy Reymonta hiszpańską wersję brazylijskiego eksperymentu Antoniego Ptaka z Pogoni Szczecin początku stulecia, zimą doszedł do wniosku, że to, czego potrzebuje do skutecznego szturmu na Ekstraklasę, to… więcej Hiszpanów. Dyrektor sportowy Kiko Ramirez sprowadził więc na stanowisko trenera Alberta Rude, bo wcześniej tę funkcję po zwolnionym jesienią Radosławie Sobolewskim pełnił Mariusz Jop (przerwa na uspokojenie śmiechu). W Wiśle zapanowała zasada ,,another day, another Hiszpan”, a Polaków w wyjściowym składzie trzeba szukać z lornetką. Dotychczasowe osiągnięcia szkoleniowe Rude nie powalały na kolana, więc nie było jasne, czy iberyjski szkoleniowiec z miejsca podbije swoją filozofią mocno fizyczną I ligę. I póki co nie powala też gra GTS-u. Popularne ,,psy” wymęczyły co prawda zwycięstwa 2:1 w Rzeszowie ze Stalą i w Opolu z Odrą, ale pomiędzy tymi spotkaniami przydarzyła im się przykra wpadka 0:1 u siebie z GKS-em Tychy, a i w pojedynkach wygranych nie można było mówić o pełnej dominacji i kontroli nad meczem. Podopieczni Rude plasują się wprawdzie na 5. pozycji w tabeli i wciąż nie tracą wiele do ścisłej czołówki, natomiast to z pewnością jest drużyna do ugryzienia. Zwłaszcza, że linia obrony złożona z Bartosza Jarocha, Alana Urygi, Josepha Colley’aJakuba Krzyżanowskiego to nie jest najpotężniejsza formacja defensywna w naszym gwiazdozbiorze. Także broniący dostępu do bramki Alvaro Raton ma dziwne hobby popełniania jednego dużego błędu na mecz – inna sprawa, że dotychczas rywale nie potrafili tych pomyłek wykorzystywać. Wisła jest za to bardzo mocna w ataku – może pochwalić się najlepszą ofensywą w lidze, strzeliła już 42 gole. Swoje operowanie pod bramką rywala opiera głównie na współpracy Joana Romana Goku z Angelem Rodado. Ten pierwszy zdobył w tym sezonie 10 bramek, drugi natomiast ma na koncie 12 goli – tyle samo, co Karol Czubak. Krakowianie często grają też z wykorzystaniem skrzydeł, na których w piątek możemy spodziewać się autora 6 asyst w tych rozgrywkach Jesusa Alfaro oraz Dejviego Bregu. W środku pola, za plecami Goku, spotkanie rozpoczną usposobieni bardziej defensywnie Kacper DudaMarc Carbo. Kontuzjowani są Kamil Broda, David Junca, Igor Sapała, Miki Villar, Vullnet Basha, Patryk Gogół i Bartosz Talar. Bardzo ciekawie zapowiada się w piątek bezpośrednia konfrontacja strzelców wyborowych obu ekip – Karola Czubaka i Angela Rodado. Wisła jest drużyną, która lubi mieć piłkę przy nodze, więc prognozujemy, że na mecz z Arką wyjdzie wysokim pressingiem. Z kolei w ataku pozycyjnym krakowianie będą próbowali uskuteczniać swoją tiki-takę z częstą wymianą podań pod polem karnym żółto-niebieskich urozmaiconą od czasu do czasu dośrodkowaniem. My jednak mamy nadzieję, że Arkowcy nie pozwolą, by GTS czuł się na ich połowie swobodnie.

To oczywiście zadanie dla defensywy, bo o formę graczy odpowiedzialnych za atak możemy być spokojni. Karol Czubak w trzech kolejkach na wiosnę strzelił cztery gole, a cała drużyna zgarnęła komplet dziewięciu punktów z bilansem bramkowym 9:1. Z kolei na własnym stadionie gdynianie przegrali ostatnio 7 sierpnia z Polonią Warszawa. Od tamtego czasu zaliczyli 8 kolejnych meczów bez porażki na swoim terenie. Te liczby robią oczywiście duże wrażenie, ale w piątek największe znaczenie będą miały trzy punkty, bo przy ich zainkasowaniu Arka ucieknie Wiśle już na 9 oczek. W Tychach podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego pokazali kawał dojrzałego grania, uparcie dążąc do strzelenia gola, a po zdobyciu bramki prezentując mądrość taktyczną. Tamto zwycięstwo nabierze jednak szczególnego wymiaru, jeśli pójdzie za nim kolejne. Sytuacja kadrowa drużyny jest dobra. Kontuzjowany jest Michał Borecki i jego raczej przeciwko krakowianom nie obejrzymy, jednak reszta kadry znajduje się w gotowości do walki. Historia spotkań przemawia na korzyść GTS-u, ale jeśli spojrzymy wyłącznie na mecze rozegrane w Gdyni, to tutaj statystyka jest korzystna dla Arkowców, którzy wygrali 9 bezpośrednich starć przy 6 wiktoriach Wisły. Pojedynek z krakowianami może być szczególny dla Wojciecha Łobodzińskiego, który kawał kariery piłkarskiej spędził przy Reymonta. Wszelkie sentymenty muszą jednak odejść na bok i trener dobrze o tym wie – do zgarnięcia są niebywale ważne punkty ligowe.

Wszystkie składowe zapowiadają piłkarskie święto w Gdyni. Wysoka frekwencja, kapitalna postawa zespołu w ostatnich meczach, widowiskowy rywal, dobra pogoda, świetny termin hitu kolejki. Nie pozostaje nic innego, jak efektownie zwyciężyć i przez resztę weekendu świętować wygraną. Trzeba wykonać swoją robotę, spuścić łomot hiszpańskiej Wiśle, a potem... viva la fiesta. Mamy nadzieję, że dla wszystkich kibiców jest jasne, gdzie powinni się znajdować w piątek o 20:30. Piłkarze do zainkasowania czwartego kompletu punktów z rzędu będą potrzebowali naprawdę gorącego dopingu. O, Areczko, Areczko, Areczko, ty najlepszych kibiców w Polsce masz!