Do rywalizacji z Podbeskidziem Arkowcy przystępowali z mocnym postanowieniem poprawy po fatalnym występie na Stadionie Orła Białego w Legnicy. Trzy punkty w piątkowy wieczór były nieodzowne dla dalszego pościgu za szczytem tabeli. Ryszard Tarasiewicz zdecydował się rozpocząć w ustawieniu 4-5-1. Formację defensywną pozostawił nietkniętą w porównaniu do poprzedniego spotkania, natomiast zmianę w linii pomocy wymusiła na nim kontuzja Olafa Kobackiego, którego w podstawowej jedenastce zastąpił Mateusz Stępień. Przeciwległe skrzydło zostało obstawione przez Artura Siemaszkę, środek pola utworzyli Sebastian Milewski, Christian Aleman i Hubert Adamczyk, zaś w charakterze wysuniętego napastnika w składzie pojawił się Maciej Rosołek. Również Piotr Jawny musiał zmierzyć się z problemem spowodowanym wymuszoną absencją swojego zawodnika pierwszego wyboru. W miejsce Dominika Frelka desygnował do boju Jakuba Bierońskiego. Pozostałe decyzje personalne szkoleniowca gości nie wzbudzały zaskoczenia.

Pierwsza połowa stanowiła partię piłkarskich szachów. Na murawie nie działo się wiele. Biliński uderzał sprzed pola karnego trzy metry obok lewego słupka bramki Kajzera, Stępień przeprowadził efektowną indywidualną akcję z minięciem dwóch zawodników, ale to nie były klarowne okazje. W 35. minucie Merebaszwili sprzed szesnastki wykonał pierwszy tego dnia strzał celny, ale futbolówka poleciała wprost do koszyczka Kajzera. Sześć minut później Siemaszko świetnie odebrał piłkę gruzińskiemu pomocnikowi przyjezdnych, przejął ją Milewski, ładnie ograł Wypycha i spróbował uderzenia w krótki róg bramki Polacka, jednak Słowak nie dał się zaskoczyć. Do przerwy w Gdyni goli nie oglądaliśmy.

Druga część meczu nie przyniosła radykalnego ożywienia tempa gry. Z melancholii listopadowego wieczoru kibiców na Stadionie Miejskim wyrwał Stępień. W 62. minucie ograł jak dzieci Gacha, Bierońskiego i Kowalskiego-Haberka, wpadł w pole karne, obrócił się na piłce i bajeczny indywidualny rajd zakończył soczystym strzałem w kierunku bliższego słupka, który wylądował na poprzeczce bramki Polacka. W 77. minucie Adamczyk perfekcyjnie podał w tempo do wychodzącego sam na sam z golkiperem bielszczan Czubakiem, ale 21-letni napastnik przegrał pojedynek ze słowackim bramkarzem. Sześć minut później było już jednak 1:0. Bednarski zabrał futbolówkę Scaletowi, Adamczyk popędził z nią przez pół boiska, momentalnie znalazł się przed polem karnym Podbeskidzia, wyczekał jeszcze wracającego za nim Scaleta, zamarkował podanie na prawą stronę, po czym ,,zewniaczkiem" strzelił z zegarmistrzowską precyzją w prawy narożnik bramki Polacka. Piękny gol 23-latka (szósty w tym sezonie) dał Arce prowadzenie na kilka minut przed końcem. W 88. minucie trzy punkty wybronił gdynianom Kajzer. Roman zagrał na lewą stronę do Scaleta, do którego spóźnił się Kasperkiewicz, Francuz wstrzelił futbolówkę w pole bramkowe, a Biliński z najbliższej odległości przegrał starcie z bramkarzem Arki. Ta sytuacja ostatecznie zadecydowała o tym, że w piątkowy wieczór to żółto-niebiescy mogli cieszyć się z kompletu oczek.

Pierwsza połowa w wykonaniu Arkowców znów pozostawiała wiele do życzenia, zwłaszcza w zakresie tempa rozgrywania akcji, ruchu do piłki i podejmowania decyzji. W drugiej części spotkania gra gdynian wyglądała już nieco lepiej (spora w tym zasługa zamiany zupełnie jałowego Christiana Alemana na aktywnego Michała Bednarskiego), choć wciąż nie mogli oni przebić się przez dobrze zorganizowaną obronę bielszczan. Ostatecznie o wyniku zadecydował jednak indywidualny błysk jednej z największych gwiazd I ligi, Huberta Adamczyka. To jest właśnie rola liderów drużyny - pociągnąć, kiedy zespołowi nie idzie, szarpnąć, zrobić coś z niczego, dać wartość dodaną. ,,Adams" ze swojej roli wywiązał się dziś doskonale. Warto jednak postawić też duży plus przy nazwisku Mateusza Stępnia - 19-letni skrzydłowy zagrał swój najlepszy mecz w dotychczasowej przygodzie z piłką. Bawił się na murawie, pokazywał luz, szybkość, drybling, swobodę, gibkość, odwagę. Przypominał Mateusza Młyńskiego z jego najlepszego okresu gry w Gdyni. Na przeciwnym biegunie znajduje się z kolei Maciej Rosołek, który zdecydowanie jest pod formą i ma poważne problemy ze złapaniem boiskowego czucia. Wygrana z Podbeskidziem dała podopiecznym Ryszarda Tarasiewicza awans na 4. lokatę w tabeli (mogą ich jeszcze przeskoczyć Sandecja i GKS Tychy). Następny mecz Arka rozegra w niedzielę 14 listopada o 15:00. Zmierzy się wówczas w delegacji z Sandecją Nowy Sącz.


Arka Gdynia - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:0

Bramka: Adamczyk 83'

Arka: Kajzer - Kasperkiewicz, Marcjanik, Dobrotka, Valcarce - Stępień (87' Skóra), Milewski, Aleman (46' Bednarski), Adamczyk, Siemaszko (84' da Silva) - Rosołek (69' Czubak).

Podbeskidzie: Polacek - Wypych, Rodriguez, Kowalski-Haberek - Bonifacio, Bieroński (90' Wełniak), Scalet (90' Polkowski), Gach (69' Roginić) - Merebaszwili (64' Janota), Roman (90' Laskowski) - Biliński.

Żółte kartki: Dobrotka, Czubak - Biliński, Wypych, Bieroński, Roginić.

Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).

Frekwencja: 3407.