Na fali entuzjazmu po awansie do finału Pucharu Polski i w gorączce spontanicznych przygotowań do wyjazdu na Stadion Narodowy Arce przyjdzie wrócić na chwilę do ligowej rzeczywistości walki o utrzymanie i na stadionie w Niecieczy podjąć outsidera Ekstraklasy, nowosądecką Sandecję.

W niedzielne popołudnie Arka zagra drugi mecz grupy spadkowej. Rywalem teoretycznie będą Sączersi, ale tak naprawdę główną przeszkodą na drodze do zgarnięcia trzech punktów może okazać się dla Żółto-Niebieskich nie jedenastu facetów stojących po drugiej stronie boiska, ale własna koncentracja. Kluczem do triumfu jest utrzymanie jej na odpowiednim poziomie, co w trwającym szale radości po spotkaniu z Koroną wcale nie będzie zadaniem łatwym. My, kibice, od wtorku myślimy już tylko o czekającym nas 2 maja wyjeździe do Warszawy – zapisujemy się na bilety, aktualizujemy plany na majówkę, wizualizujemy sobie nadchodzący wielkimi krokami mecz z Legią, sprawdzamy prognozy pogody, dopracowujemy każdy szczegół, wzbudzamy w sobie wiarę, nastawiamy na kolejny wybuch szaleństwa. O ile my możemy sobie na to pozwolić, o tyle piłkarze – jeżeli w najbliższym meczu mają zgarnąć komplet punktów – już nie powinni. Tym bardziej, że ta potyczka wbrew pozorom będzie niezwykle istotna, bo zwycięstwo praktycznie zapewniłoby Arce już w 32. kolejce ligowy byt. 43 punkty byłyby bowiem kapitałem, którego nie roztrwoniłaby nawet jakaś nieoczekiwana seria porażek. Wie o tym na szczęście Leszek Ojrzyński, który powtarzając nieustannie słowa o pokorze i ciężkiej pracy skupia uwagę swoich zawodników na najbliższym przeciwniku – Sandecji.

Gospodarze znajdują się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Nie wygrali w lidze od dwudziestu trzech (!) meczów, od 17 września i spotkania z KS Nieciecza. Kadrowo ,,polscy bianconerri” wyglądają najsłabiej w lidze – ważnymi elementami układanki Sączersów pozostają wiekowi i kontuzjogenni Dawid Szufryn, Tomasz Brzyski, Wojciech Trochim, Mateusz Cetnarski czy Maciej Małkowski, do tego skład uzupełniany jest zagranicznymi zawodnikami wątpliwej jakości, a właściwie jedynymi wyróżniającymi się graczami są bramkarz Michał Gliwa i bułgarski napastnik Aleksandyr Kolew. Sandecja ma problemy z tempem gry, z dynamiką w ofensywie, z konstruowaniem akcji, z płynnością przejścia z obrony do ataku. Te same bolączki dotyczą defensywy – tu także głównym problemem jest statyczność i spóźnienie. Do tego dochodzą blokady psychiczne, które z każdym kolejnym meczem bez wygranej pogłębiają się. Czy gospodarze przełamią je w meczu z Arką, z którą jesienią w Gdyni przegrali aż 0:5?

Z kolei Arka, jeśli utrzyma koncentrację i nie zlekceważy zamykającego tabelę przeciwnika, ma dużą szansę na pierwszy w 2018 r. komplet punktów przywieziony z wyjazdu. Po dobrym meczu z Jagiellonią i świetnym z Legią Żółto-Niebieskim przytrafił się kryzys w meczach derbowych, ale z Koroną zaprezentowali już dużą konsekwencję i pewność w swoich poczynaniach, a ostatnie 20 minut było popisem gry takiej, jak w naszych legendarnych meczach poprzedniego i aktualnego sezonu. W wyjściowej jedenastce świeżo upieczonych finalistów Pucharu Polski można spodziewać się kilku zmian. Z myślą o spotkaniu na Stadionie Narodowym trener Ojrzyński może nie tyle dać odpocząć podstawowym zawodnikom (na to przyjdzie czas w starciu z Piastem), ile sprawdzić dyspozycję potencjalnych dublerów – swoją szansę mogą dostać m.in. niegrający dawno w pierwszym składzie Patryk Kun czy Siergiej Kriwiec, który swój najlepszy mecz w Arce rozegrał właśnie z Sandecją w listopadzie. Tak czy owak, celem pozostaną 3 punkty, które mogą okazać się bezcenne w kontekście spokojnego grania do końca kampanii 2017/2018.
Naprzód, Arkowcy!

Przewidywane składy:

Sandecja: Gliwa – Bartosz, Benga, Szufryn, Kraczunow, Mraz – Małkowski, Kasprzak, Trochim, Ksionz – Kolew.

Arka: Steinbors – Zbozień, Helstrup, Poungouras, Marciniak – Kun, Bogdanow, Kriwiec, Szwoch – Jankowski, Esqueda.
Za kartki w Arce pauzują: Michał Marcjanik i Marcus.