Kolejne – trzecie spotkanie w tym sezonie przypadło nam rozegrać w Gdyni w piątek o wczesnej porze, co bez wątpienia miało przełożenie na frekwencję, a to wyniosła zaledwie 6321 osób, będąc zdecydowanie najniższą tego lata przy ul. Olimpijskiej. Jeśli dodamy do tego bardzo słabą postawę naszych piłkarzy w ostatnich tygodniach i zawirowania wokół klubu, to po części taki stan rzeczy można przyjąć ze zrozumieniem. Podsumowując – w myśl powiedzenia: kto miał być ten był i na pewno nie żałował. Już przed rozpoczęciem spotkania dała znać o sobie grupa kibiców Górnika (114 osób w tym – w tym trzech sympatyków Wisłoki Dębica), wrzucając na nasz święty klub. W tej kwestii nie pozostajemy dłużni a wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego, przez dobrych kilka minut lecimy ze znaną z polskich stadionów przyśpiewką „wy jesteście kurwy z Zabrza”, przypominając i argumentując to krzywym transparentem, wywieszonym przez kibiców KSG podczas jednego z meczów rozgrywanych w Zabrzu. Przypominamy kto jest Królową Śląska (tego dnia była obecna z nami delegacja Polonii Bytom z flagą) i skupiamy się już na dopingu dla Żółto-niebieskich, do którego zwłaszcza po przerwie, w chwili euforii po zdobytej bramce dołącza się praktycznie cały stadion, dając zajebistą atmosferę. Piłkarze oraz trener w końcu stanęli na wysokości zadania i po sześciu spotkaniach bez wygranej, dopięli swego a my mogliśmy nareszcie zaśpiewać… „Que sera sera, Areczka trzy punkty!”. Przed nami maraton wyjazdowy – Częstochowa i Łódź, a także Opole w Pucharze Polski. Natomiast kolejny mecz w Gdyni zagramy 29 września w niedzielę o godzinie… 12:30 – jak za dawnych, 3-ligowych czasów na Ejsmonda.