Arkadiusz Aleksander trafił do Arki przed rundą wiosenną sezonu 2003/2004. Strzelił w niej 4 bramki w 17 meczach i po sezonie odszedł do grającego w ekstraklasie Górnika Zabrze. Teraz wraca po dziewięciu latach, by sam pomóc w wywalczeniu upragnionego przez wszystkich awansu... Do zespołu wprowadził się nieźle. Już w trzecim sparingu zdobył bramkę, a w drugim mógł zdobyć nawet dwie. Gola strzelił w swoim stylu - znalazł się tam, gdzie powinien być rasowy napastnik. Jak Arek twierdzi to właśnie takie bramki cieszą go najbardziej, bo od napastnika powinno się wymagać, żeby wiedział, gdzie w danym momencie się znaleźć. Jego piłka szuka bez wątpienia - oby strzelecka passa najlepszego snajpera I ligi ostatnich lat trwała i pomogła Arce wrócić na salony. Zapraszamy na wywiad z Arkadiuszem Aleksandrem.

To nieczęsty przypadek w polskiej piłce, że zawodnik wraca do klubu z drugiej strony Polski po dziewięciu latach.

Na razie mam wrażenie, jakbym powrócił do innego klubu, bo stadion i jego otoczenie jest zupełnie inne (śmiech). Zmiany oczywiście na duży plus. Stadion jest moim zdaniem piękny, fajnie wykończony i bez wątpienia to jeden z najładniejszych obiektów w Polsce. Mam nadzieję, że będzie żył podczas meczów. Atmosfera na Arce zawsze była świetna, aczkolwiek mam takie wrażenie, że ostatnio jakby mniej ludzi chodziło na mecze. Czytałem o Waszej akcji z kupowaniem karnetów i myślę, że jak będą dobre wyniki to stadion się znowu wypełni.

Zmianie uległo też przez ten czas centrum miasta. Miałeś okazję wybrać się na spacer?

Szczerze mówiąc nie miałem na to kompletnie czasu. Widziałem tylko nowy dworzec, bo do Gdyni przyjechałem pociągiem. Od początku lipca trenujemy dwa razy dziennie, do tego wyjazdy na sparingi i może jak się zacznie sezon i znajdę mieszkanie to wyskoczę gdzieś na spacer albo kawę. Czekam też na przyjazd moich bliskich, którzy zostali jeszcze w domu.

Z jakimi oczekiwaniami powracasz do Gdyni?

Sami mówiliście, że kibicom w Gdyni pierwsza liga się zaczyna nudzić, więc musimy sprostać Waszym oczekiwaniom i naszym ambicjom...

Ze strony zarządu padł jasno określony cel na nowy sezon?

Takich deklaracji jeszcze nie było, na razie jest cisza i spokój, ale to chyba taka cisza przed burzą (śmiech). Czekamy na wyznaczenie celu, ale chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że nie po to klub zatrzymał najlepszych zawodników, żeby być w środku tabeli.

Twój kontrakt opiewa na rok. Czy zawarłeś w nim klauzulę dotyczącą ewentualnego przedłużenia?

Mam podobnie skonstruowaną umowę jak w Świnoujściu, czyli moje dalsze losy będą zależeć od wyniku sportowego. Wiadomo, że jak nie będę strzelał to będziecie chcieli mnie wyrzucić po pół roku (śmiech). A jak będą dobre wyniki i klub będzie ze mnie zadowolony to porozmawiamy nad przedłużeniem kontraktu.

Arka podobno wygrała prawdziwy wyścig o Twój podpis...

No, miałem sporo ofert z I ligi, nawet lepszych finansowo, ale przeważyło to, że kiedyś już tu grałem i znam gdyński klimat. To prawda, że Arka zadziałała bardzo szybko.

Kibice kojarzą Cię głównie z Sandecją, gdzie miałeś wyjątkowy status. Co może 32-letniego zawodnika wyrwać z rodzinnego miasta?

Myślę, że sportowa ambicja. Poznałem przez kilka lat smak ekstraklasy i bardzo chciałbym do niej wrócić. Prawda jest taka, że przez dwa sezony otarliśmy się w Nowym Sączu o ekstraklasę, ale później Sandecję jak wiele innych klubów dopadł kryzys finansowy i zdałem sobie sprawę, że tych ambicji już tam nie zrealizuję. Stąd zdecydowałem się na Flotę i teraz na przyjście do Arki. Przez ostatnie trzy lata, odpukać, nie miałem żadnego poważniejszego urazu i oby tak było dalej, to powinno być dobrze.

Twoja gra w sparingach wygląda całkiem nieźle. Znalazłeś już tę boiskową nić porozumienia z Marcusem czy Szwochem?

Arka gra w tej chwili ciekawą, techniczną piłkę, o której się zwykło mawiać "krakowska". A, że ja jestem z Małopolski to musi mi to odpowiadać (śmiech). Każdy z ofensywnych piłkarzy ma być w ruchu, szukać gry i myślę, że wygląda to na razie naprawdę dobrze.

Mało kto wie o Twoich początkach. Z domu wyjechałeś wyjątkowo wcześnie.

Tak, trafiłem do liceum we Wrocławiu, gdzie trenowałem w SMS-ie. W wieku 17 lat udało mi się strzelić bodajże szesnaście bramek w jednym sezonie III ligi, co zaowocowało przejściem do Śląska i debiutem w ekstraklasie. Właśnie stamtąd trafiłem w wieku 23 lat do Arki.

Inny ciekawy epizod w Twojej karierze to wyjazd na Cypr.

Wyjechałem do Nea Salaminy Larnaka, gdzie grałem między innymi ze znanym Wam Marcinem Juszczykiem. U nas wiele osób się wówczas śmiało z ligi cypryjskiej, a ostatnio to oni mogą się śmiać z nas... Na Cyprze grę determinuje pogoda. W tych warunkach dobrze radzą sobie południowcy i cypryjskie kluby zbudowały swoją siłę, ściągając Brazylijczyków czy Portugalczyków. Można powiedzieć, że mniej się tam biega, a więcej gra piłką.

Płacili?

Jakby płacili, to bym nie wracał po pół roku (śmiech).

Pobyt krótki, ale trochę zdążyłeś zobaczyć.

Klub, w którym grałem, wywodzi się z Famagusty - miasta we wschodniej części Cypru, które zostało w 1974 roku napadnięte przez Turków. Nea Salamina miała tam siedzibę przez dwadzieścia lat i ktoś mnie tam zabrał, żebym zobaczył klubowe korzenie. Niezwykły widok. Po tylu latach Famagusta jest niemal w całości opustoszała i nieodbudowana, a do tego można tam wjechać tylko na kilka godzin, ponieważ strefa znajduje się pod nadzorem wojsk ONZ.

W Gdyni na szczęście odbudowa silnej Arki zmierza w dobrą stronę. Kto Twoim zdaniem może najpoważniej zagrozić Arce?

Floty nie można lekceważyć, bo mimo odejścia kilku ważnych zawodników powinna być nadal mocna. Myślę, że także Termalica, Bełchatów, Miedź Legnica i Olimpia Grudziądz mogą się liczyć do samego końca.

Traktujesz sparing z Olimpią jako dobry prognostyk?

Do tego wyniku podchodzimy spokojnie, bo ich bramkarz robił nam prezenty, ale to prawda, że w sparingach funkcjonuje to na razie dobrze. Ja jestem jednak wyjątkowo ostrożny, bo z Flotą wygraliśmy zimą z Lechem czy Pogonią, a jak wyglądał początek rundy to każdy chyba pamięta. Ale nie ma co ukrywać, że równorzędna gra z zespołami z ekstraklasy nas cieszy i obyśmy przenieśli to na ligę. Póki co ciężko pracujemy, dwa razy dziennie i dopiero od przyszłego tygodnia będziemy chyba schodzić z obciążeń.

Niepokój wzbudza jedynie wąski skład Arki. Na większości pozycji rezerwowymi są niedawni juniorzy...

To prawda, wiosną we Flocie mieliśmy na przykład sześciu napastników, a tutaj na ławce będzie głównie młodzież. Chociaż trzeba przyznać, że jest tu paru młodych zawodników, którzy mogą się naprawdę bardzo dobrze rozwinąć. Zresztą, panowie, jak ten czas leci... Jak ostatnio tu byłem to sam nosiłem jeszcze sprzęt, a teraz jestem, kurczę, prawie najstarszy...

Rozmawiali: mazzano, Turzyn