Wyjazd do Wrocławia upewnił mnie w przekonaniu, iż na Arce można zorganizować (nie licząc zgód) tylko jeden dobry wyjazd na rundę. Niestety za taki uznaję wrześniowy wypad do stolicy, dlatego nasze pojawienie się na Dolnym Śląsku nie napawało optymizmem. W rzeczy samej, na dworcu pojawiło się nas zaledwie 51 osób, a tego komentować chyba nie trzeba. Za to warunki w drodze do Poznania, gdyż tam mieliśmy jedną przesiadkę były iście królewskie. Jeżeli ktoś zrezygnował z wyjazdu, bo zazwyczaj jest tłok, ścisk i nie ma gdzie usiąść to popełnił błąd. Ze względu na naszą porażającą liczbę każdy mógł rozłożyć nogi na sąsiednich siedzeniach i w spokoju podróżować przez Polskę. Zanim dojechaliśmy do Poznania nasza liczba powiększyła się o 3 osoby, 1 FC Chełmno, 1 Gniezno oraz jeden zabłąkany Arkowiec. Tak więc wysiadając z pociągu w liczbie 54 skierowaliśmy się na sąsiedni peron. Dzięki cudownego rozmnożeniu w tymże pociągu uzbierało się łącznie niecało 150 osób : 121 to my, 20 Lech Poznań, 4 Zagłębie Lubin oraz kolega z Górnika Wałbrzych (tutaj przemilczę pewien fakt, jak to się popularnie mówi „kmwtw”…). Na Oporowskiej meldujemy się dużo przed czasem, dzięki czemu nie trzeba było nerwowo się spieszyć. Niestety i tak długi czas nie pozwolił każdemu na wejście na sektor gości. Milicja idąc w zaparte nie dała niektórym osobom ujrzeć meczu, zatem na samym sektorze nie pojawia się kilkanaście osób, będących pod stałym nadzorem mundurowych. Mecz przebiegał dość monotonnie. Śląsk prowadził doping przede wszystkim dla Lechii, my w pierwszej połowie w ogóle. Dopiero w 45 minucie, gdy Arka wyrównała można było usłyszeć z naszego sektora niegłośne okrzyki. Wieszamy flagę NNZS. Druga połowa to próba dopingu, która jak na taką grupę osób wypadła średnio. Śląsk niezmiennie dopinguje oraz bluzga na nas mając przy tym aż trzy „młyny”. Wtem nadeszła 57 minuta. Ku zaskoczeniu niektórych zdecydowano się na opuszczenie sektora. Dalej motywowane to było faktem, iż nie możemy się spóźnić na pociąg, jednak spokojnie moglibyśmy doczekać do końca regulaminowych 90 minut. Było, minęło. Solidaryzując się z kibicami, wrocławianie mylnie ocenili sytuacje intonując „piłka nożna dla kibiców” oraz „zawsze i wszędzie”. Osobiście doceniam to, jednak to nie milicja nas wyrzuciła. Wychodząc z sektora pojawiły się „nareszcie” przejawy złośliwości przedstawicieli stróżów prawa, co objawiło się w szczególności wpuszczonym do nas gazem. Sytuacja bezmyślna, wiele osób miało problemy z oczami. Zastanawiam się co by było, jeśli ktokolwiek byłby na taki gaz uczulony…? Gdy wsiedliśmy do autobusów padła bramka na 2-1…Kolejne problemy zaczęły się na peronie. Dowód na głupotę milicji jest niepodważalny – otoczeni w tunelu kordonem zaczynamy być pchani przez tych „tylnich” kiedy ci z przodu stoją. No i zastanawia się jeden z drugim czemu my krzyczymy…W końcu wpakowali nas do jednego wagonu. Tutaj można lekko przekręcić słowa pewnej piosenki, a wyglądałyby one następująco : „jeden NA drugim stoi”. Żeby było lżej i przyjemniej po raz kolejny został użyty gaz, a wiele osób musiało na chwilę opuścić pociąg, bo oddychać to się nie dało. Dopiero po godzinie można było się rozsiąść po pociągu. Tak dojechaliśmy do Poznania, gdzie czekały nas kolejne 5 godzin do pociągu do Gdyni. No ale czekać w Poznaniu można ;) Gdy w końcu po pewnych zawirowaniach wsiedliśmy do pociągu mogliśmy nareszcie odpocząć, a podróż do Gdyni okazała się spokojna. Jakie wnioski nasuwają się po tym wyjeździe ? Przestańcie pierdolić na necie typując wyniki na forum, a zacznijcie jeździć na wyjazdy. Gdy zaczynały się zapisy ktoś mówił, że to najważniejszy nasz wyjazd, oczywiście wiadomo z jakich powodów. Tym bardziej, że ostatni wyjazd do Wrocławia był słaby, że poprzedni mecz wyjazdowy był na początku września. Przykro mi to pisać, ale kiedy wyjazd na Legię należał to tych wzorowych to ten na Śląsk niestety zupełnie nie. Jak będziemy oceniać te wyjazdy zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Dobrze by było jakby te następne były znowu jednymi z lepszych. A.