Po nieudanym wyjeździe do Chorzowa, można było się spodziewać, że tym razem nie zawiedziemy i do Lubina wybierzemy się w odpowiedniej sile. Jako, że dojazd pociągiem do Lubina jest wielce utrudniony, jedyną opcją były autokary. Zapisy przebiegały sprawnie, a na dobę przed ich zakończeniem okazało się, że zabrakło już miejsc. Może jednak nie warto czekać na ostatnią chwilę z zapisaniem się na wyjazd? Na szczęście udało się zamówić dodatkowy autokar i prawdę mówiąc, każdy kto chciał, na ten wyjazd pojechał. 
Główna grupa pod stadion przybyła już o 10. Ci, którzy pozwolili sobie na przyjazd do Lubina dzień wcześniej mieli okazję ich przywitać, gdyż na boiskach treningowych odbywał się ogólny poczęstunek oraz turniej piłkarski dla kibiców Zagłębia oraz Arki. Przez około cztery godziny można było relaksować się leżąc na trawie, zajadając się kiełbaską przy piwku. Czas leciał bardzo przyjemnie, tym bardziej, że grająca w turnieju kibiców Arka nie miała sobie równych i w grupie wygrała swoje wszystkie mecze. Półfinał również został rozstrzygnięty na naszą korzyść, a na finał…zabrakło czasu. Pewnie dlatego, że w trakcie turnieju został rozegrany jeszcze mecz na pełnowymiarowym boisku. Typ pojedynku zważając przede wszystkim na liczbę graczy w obu zespołach śmiało można określić jako „banda na bandę” ;)
Gdy nadeszła odpowiednia godzina, przenieśliśmy się na właściwy stadion. Pewnie to też jego zasługa, że przyjechało nas aż 420 osób, gdyż jest to jeden z nowocześniejszych obiektów w Polsce. No i w końcu szansa na pierwsze punkty zmobilizowała gdyńskich kibiców. Chwilę po rozpoczęciu meczu, na naszym sektorze pojawiła się grupa ok. 60 osób z Wałbrzycha, którym jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc w dopingu. A ten tego dnia był z naszej strony niesamowity. Nie pamiętam kiedy na Arce, a szczególnie na wyjeździe było tak głośno. Pełne 90 minut śpiewu przeszło moje najśmielsze wyobrażenia o możliwościach Arkowców. A jednak można, brawo!
Na uznanie zasługuje również oprawa zgodowa Zagłębia, która naprawdę mogła się podobać. Wielokrotnie wspólnie dopingujemy się nawzajem, również łącząc się przy „pozdrowieniach” dla łódzkiego klubu sportowego. Atmosfera na meczu znakomita, również gra naszych piłkarzy okazała się na tyle dobra, że zapewniła Arce pierwsze w tym sezonie punkty. Szczególnie w pamięci zapadnie pewnie gol Bartka Ławy, który z wolnego strzelił prosto w okienko. Dwa do zera dla Arki i nareszcie mamy zwycięstwo. Po meczu jeszcze chwilę dopingujemy, przede wszystkim śpiewając piosenkę wyjazdową, która tego dnia była naszym hitem. 
Podróż powrotna spokojna. Jedyny fakt, który ją rozgrzał to aresztowanie po meczu Grześka Nicińskiego, o czym dowiedzieliśmy się chwilę po wyjeździe. W Gdyni meldujemy się około godziny trzeciej.
Prawdę mówiąc, był to mecz z idealnym dopingiem, idealnym wynikiem, a przed tym miała miejsce idealna gościna ze strony kibiców Zagłębia Lubin. Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za to, co nas u Was spotkało i z niecierpliwością czekamy na rewanż, żeby móc się odwdzięczyć czymś podobnym. Oby nasze wyjazdy wyglądały zawsze jak ten pod każdym względem. A wygrana na wyjeździe nie jest u nas zjawiskiem częstym, więc należy ten dzień mocniej zapamiętać. Dzięki Arkowcy!