"Ale mnie ku...a wymęczyłeś” - napisał do mnie udzieleniu odpowiedzi. No tak, wymęczyłem. Ale była okazja. Paweł nie udzielał nigdy wywiadów, choć parę razy go namawiałem(i zapewne nie tylko ja). Jeszcze za moich czasów  w Arka-tv robiliśmy z Puchą podchody. Ale mój dzisiejszy  rozmówca twardy był, jak karoseria KRAZ-a. 

  Ale udało się.

Wiele razy rozmawialiśmy prywatnie, niekoniecznie się ze sobą zgadzając, jednak rozmowy były ciekawe. I uważam, że ta też taka jest. Panie i Panowie- Paweł Bednarczyk, po raz pierwszy. Bez znieczulenia ;-)

NIKO:  Paweł, lubisz utwór T.Love „ Czwarte L.O.”? Myślę, że wiesz, czemu pytam :-)

Paweł Bednarczyk: Pewnie z tego samego powodu co ty;-) (chodziliśmy do tego samego LO, tylko ja „chwilę” wcześniej - Niko). A tak poważnie to lubię całą twórczość tej kapeli,  ale ten utwór oczywiście też - rzekłbym – z przyczyn sentymentalno-edukacyjny. 

Zacznijmy od końca. Wirus, zawieszone rozgrywki, jak się w tym odnajdujesz? Czy w ogóle można się odnaleźć w tych niepewnych czasach? Czy obecnie spoczywają na Tobie jakieś obowiązki? Czy docierają jakieś wieści z klubu?

Cóż, sytuacja jest ekstremalnie trudna. Chyba większość z nas ma pierwszy raz do czynienia z czymś takim. Pamiętam stan wojenny, czołgi jadące po ówczesnej ulicy Czerwonych Kosynierów, czy rogatki na granicy miasta. Wówczas byłem jednak dzieciakiem i nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. Bardziej zapewne liczyłem, że zobaczę w tym czołgu Janka Kosa i Szarika oczywiście… Co do niewesołej teraźniejszości,  to życie zdecydowanie zwolniło, wręcz wyhamowało. Aczkolwiek u mnie prywatnie tak się dużo działo w ostatnich dniach, że tego aż tak nie odczułem. Oczywiście jestem w stałym kontakcie z pracownikami klubu, biorę też udział w telekonferencjach organizowanych przez Ekstraklasę SA w tzw. grupie regulaminowej. Radzimy tam nad obecną sytuacją, zastojem w rozgrywkach, w całym tym biznesie. Oczywiście ten zastój tyczy się wielu dziedzin życia, ale pytałeś o futbol, więc na tym się koncentruję.

Nie popełnię nadużycia, jeśli stwierdzę, że do ulubieńców kibiców nie należysz. Moje roczniki i starsze pamiętają Ci Bałtyk hahah. Wiem, że czujesz się Arkowcem bezapelacyjnie. Chcesz coś przekazać tym pamiętliwym. Nie boli czasem to wypominanie?

Niekoniecznie… Jak ktoś mnie nie zna, to może sobie myśleć co mu się podoba na mój temat. Oczywiście chodziłem na Bałtyk, ale i na Arkę, Checz, Orkan Gdynia, Nautę, której trenerem był  ŚP. Zbyszek Bieliński. A był nawet taki klub młodzieżowy Piranha Gdynia, czy coś takiego. (my z Łukaszem podczas komentowania meczów Piranią nazywaliśmy Rafała Siemaszko;-) -Niko)  Po prostu kochałem futbol i jako młody chłopak strasznie mnie fascynowała piłka nożna. Jak wspominałem oglądałem nawet mecze dziewczyn, co dzisiaj uznaję za kompletną stratę czasu…. Tak wiem, niepoprawne to jest politycznie i zaraz mnie Panie chyba zlinczują, ale uważam, że są fajniejsze dyscypliny sportu dla kobiet. To tak jak bym teraz powiedział, że obejrzałbym sobie gimnastykę artystyczną – podkreślam artystyczną - w wykonaniu facetów. No kompletna aberracja (muszę przyznać, że widok faceta  w obcisłym kostiumie do mnie też nie przemawia – Niko) Wracając do meritum sprawy -  sport, a w szczególności piłka nożna wypełniała moje życie od najmłodszych lat. To zainteresowanie i wielka pasja pewno sprawiła, że do dzisiaj jestem aktywny na tym polu, choć nie byłem nigdy zawodowym piłkarzem. Talentu stricte piłkarskiego zabrakło, ale miłości i determinacji nigdy. Próbowałem się odnaleźć w różnych dziedzinach okołopiłkarskich  – jako sędzia, dziennikarz, no i później już praca w Arce. I chociaż jako dziecko marzyłem, żeby być dziennikarzem sportowym, to jednak takiej frajdy i takiej adrenaliny jak się ma pracując w klubie, czy będąc na ławce, nie ma nigdzie.I tak na marginesie, na zakończenie. Jestem wychowankiem Arki, bo to był mój pierwszy klub, w którym zagrałem w oficjalnych rozgrywkach, a w Bałtyku nie grałem.

 Jak już jesteśmy przy wypominaniu, od czasu sławnego lotu do Krakowa, dokładniej  sprawdzasz kalendarz? ;-) A poważnie-nie miałeś chęci napisać, poinformować, że zapłaciłeś za ten błąd? Nie tylko przypominaniem o nim, ale konkretnie-finansowo.  

O Jezu… no smutne wspomnienie i to bardzo. Byłem strasznie wściekły na siebie i było mi głupio, bo do takiej pomyłki czy błędu nigdy nie powinno dojść. Podkreślam błędu. Gapiostwa, nierozwagi, może zbyt dużej pewności siebie, która spowodowała, że nawet nie sprawdziłem… Czujności zabrakło też trochę z drugiej strony, choć oczywiście pretensję mogę mieć tylko do siebie. Wielokrotnie analizowałem to zdarzenie i zastanawiałem się jak do niego mogło dojść.Bilety  zamawiałem pod koniec czerwca, jak tylko ESA ogłosiła terminarz danej kolejki. Zawsze robię to od razu, żeby bilety były stosunkowo tańsze i żeby w ogóle jeszcze były miejsca. W tym czasie byliśmy na obozie w Gniewinie i z racji na spory zakres obowiązków kursowałem między Gdynią a hotelem i gdzieś w międzyczasie wpadł ten terminarz. No i na szybko, w biegu wysłałem zapytanie w takiej  formie – Proszę  o zabukowanie biletów dla grupy 28 osób na lot do Krakowa na 7 sierpnia (niedziela). I poszło... Pech chciał, że niedziela to był 5 dzień sierpnia…. Dlatego piszę trochę o pechu i braku czujności z drugiej strony, bo dałem ten dopisek niedziela, a Pani zabukowała bilety na 7 sierpnia, również nie sprawdzając, że to wtorek .Nie wiem co mnie z tym siódmym wzięło, może mi się skojarzyło, że niedziela to siódmy dzień tygodnia… No, ale wtopa straszna. Tak, zapłaciłem również finansowo, skoro o tym wspominasz. Sam to zaproponowałem w rozmowie z Wojtkiem Pertkiewiczem, bo uznałem, że tak wypada. Klub nie może ponosić dodatkowych konsekwencji za mój błąd, a trzeba było zamówić dodatkowy autobus, który nas tam w trybie pilnym zawiózł itd. A nie mówiłem o tym publicznie, bo po co. Miałem się wybielać? Kto będzie chciał zrozumieć to zrozumie, a kto będzie chciał wypominać i cieszyć się z porażki drugiej osoby, to będzie to dalej robił. Wszystkie późniejsze loty sprawdzałem po jakieś 53 razy…. Przynajmniej tyle, z tej lekcji wyniosłem.

Lubisz whisky?;-) Wiesz czemu pytam, haha. Wiem, że nie kupowałeś dla piłkarzy. Powiedzmy, że to część obowiązków kierowniczych haha. 

 Białystok...  No wiem, wiem o czym mówisz. Powiem ci więcej, teraz też po meczu w domu, bez względu na wynik – lubię się napić drina.a częściej piwa, żeby się wyluzować, rozładować emocje, bo czasami na meczach jestem tak spięty, że dopiero na drugi dzień wszystko we mnie puszcza i czuję jak mnie plecy bolą…. Wtedy to było na wyjeździe, bo nie wracaliśmy do Gdyni, tylko zostawaliśmy na nocleg i na drugi dzień ruszaliśmy bodajże do Wodzisławia na kolejny mecz. A propos Bialegostoku to w 2018 r od właściciela czy menadżera hotelu dostałem Ducha Puszczy….Do dzisiaj stoi, bo boję się otworzyć (nie bój się Paweł, kopie mocno, jak Marcin Warcholak, ale celniej ;-) - Niko)

d2915007_91792101-688483475254192-5300235354048036864-n.jpg

 Jak w ogóle Tobie układają się i układały kontakty z piłkarzami.  Wiadomo, że to taka mikrospołeczność i jak w każdej, bywa różnie. Opinie są różne-Paweł jest spoko, co trzeba było, załatwił. Ale i takie-jak został menago, to „urósł” .Młodszym piłkarzom każe mówić sobie na pan. A i bywają takie wypośrodkowane np. Paweł jest człowiekiem zdystansowanym, trzeba go poznać, ale za Arkę dałby się pokroi

Zapewne w każdej opinii jest coś zgodnego z prawdą. Nie mi to oceniać. A z tym Panowaniem to bez przesady..Raczej zwracam uwagę chłopcom, którzy dopiero trafiają do pierwszego zespołu albo przychodzą z zewnątrz, że jestem 20- lub więcej lat starszy od nich i trochę tak słabo, żeby od razu mi per „ty” walili. Przecież ja jestem niekiedy w wieku ich rodziców.  I faktycznie odkąd są zawodnicy z rocznika 97 bądź jeszcze młodsi (ja jestem 77), to zwracam na to uwagę. Ale to chyba nic złego, nie świadczy, że jestem wyniosły? Zwykła kultura osobista. A co do tego, że niby urosłem... Nie wydaje mi się, ale może ktoś to faktycznie tak odebrał. Przepraszam, po prostu pewne rzeczy uległy jakiejś tam zmianie, postarzałem się również i  nie wypadało mi już z chłopakami iść na wkupne na przykład… Ale to ja tak to odbieram, a jeśli kiedyś kogoś to uraziło to przepraszam. Czasami też dużą rolę odgrywają emocje, nie zawsze wszystko idzie po twojej myśli, jak w życiu. A w piłce już w szczególności.W wielu dziedzinach jesteś sobie w stanie coś zaplanować itd., a tu zawsze po drugiej stronie barykady jakiś zły człowiek jest, który rzuca kłody pod nogi, hah. Kończąc już ten wątek to jak zaczynałem, to połowa składu była starsza ode mnie lub w moim wieku i tak rok po roku - jestem już rówieśnikiem ich rodziców, a w sztabie jest coraz więcej młodszych osób. Za trenera Rogica starsi ode mnie byli tylko Marek Latos i Jarek Krupski. 

 A jak już przy piłkarzach, zdarzały się dowcipy robione piłkarzom lub przez nich Tobie? Który z poznanych zrobił na Tobie największe wrażenie, niekoniecznie na murawie, a który  był irytujący. A może któryś miał jakieś nietypowe życzenie hahah.

Jasne, że żartów w szatni jest wiele i tak musi być….  Naprawdę, żałuję, że od początku nie zacząłem tego notować, bo dziś bym był jak Sienkiewicz z Trylogią na koncie haha.Większość chłopaków jest bardzo fajnych i pozytywnych. Uśmiechnięci, życzliwi. Tak na szybko to trudno sobie coś przypomnieć. Z obecnych to na pewno Adaś Marciniak, kopalnia anegdot i można go słuchać godzinami, a jak wszyscy wiemy Adaś lubi gadać hahah. Chyba, że zaczyna mu się smerf Maruda włączać, bo to też Adamowi się zdarza czasami. Kiedyś to na pewno Kowal wiódł prym w duecie z Wachem. Są oczywiście i malkontenci, którym nigdy się nic nie podoba  albo smutasy, ale co tam o nich będziemy mówić. 

A trenerzy? Trochę ich poznałeś. Jak układała się z nimi współpraca? Trener Stawowy uwiódł kibiców, ale i ludzi z klubu, jak to się stało?

 Tak, to prawda, wielu ich było. Większość naprawdę super ludzi. Trener Stawowy był pierwszym trenerem, z którym współpracowałem. Byłem zachwycony tym, że się znalazłem w drużynie i słuchałem go pewno z otwartą buzią.Uważam, że mieliśmy wtedy bardzo dobrych piłkarzy i graliśmy naprawdę fajną piłkę. Nie chciałbym nikogo pominąć, bo było wielu fajnych trenerów. Większość na pewno wspominam z sentymentem. Chociażby ostatnio - trener Zieliński – super człowiek. Za Leszka Ojrzyńskiego wiadomo -  największe sukcesy. No i Nitek… Ale Nitek to inna kategoria, bo wiadomo, że kolega od wielu, wielu lat. I w sumie trener z najdłuższym stażem za mojej kadencji. Super kolega. Jarek Krupski, mój kumpel z pokoju na zgrupowaniach od wielu lat, ale pytanie było o pierwszych trenerów….Bywało różnie. Na przykład z Czesiem Michniewiczem mieliśmy na początku straszne zgrzyty, ale później wszystko się ułożyło i kumplujemy się do dzisiaj.Tak jak w przypadku zawodników, tak i trenerzy są różni, ale zdecydowaną większość będę wspominał bardzo miło.

6fbb3382_91744300-251535152644098-9181886913382973440-n.jpg

Byłeś już na „wylocie”. Miał Cię zastąpić Rafał Żurowski? Pomógł Ci trener Zieliński. Miałeś ofertę z PZPN. Zrezygnowałeś, można powiedzieć, że dla Arki. Nie żałujesz dziś?

Nie żałuję, bo Gdynia to mój dom, a Arka to mój klub. Tu dorastają moje córki, które na wieść, że przeniosę się pewnie do Warszawy za pracą, zareagowały bardzo emocjonalnie. To miało również kolosalne znaczenie. Trochę mi też głupio było, bo jak wspomniałeś, trener Zieliński i prezes Pertkiewicz bardzo zabiegali o to, żebym pracował dalej z nimi, więc jak już dostałem propozycję podpisania nowego kontraktu, to zacząłem wydzwaniać do swoich bliskich i znajomych. Pytałem się co mam zrobić, bo naprawdę byłem w kropce. Z jednej strony nowe, bardzo ciekawe perspektywy pracy dla PZPN, nowe wyzwania. Naprawdę byłem podekscytowany tym, co mnie czeka. Jak jechałem na pierwszą rozmowę to musiałem wyglądać trochę jak debil, bo czułem, że mi się czacha dymi strasznie hahaha.W sumie to już byłem nawet pogodzony z tym, że nie będę pracował dłużej dla Arki. Od czasu zakomunikowania mi, że mój kontrakt nie zostanie przedłużony do momentu złożenia mi nowej propozycji minęło już dobre 2 miesiące. I nawet cieszyłem się trochę, że lipiec będę miał wolny. Rower, plaża, książka… można wypocząć. Z drugiej Arka, to Arka, Gdynia, córki…Pytałem się również piłkarzy, którzy w czasie tamtej mojej nazwijmy to „nieobecności”, dopytywali co ze mną. I to regularnie. I tak się konsultowałem, konsultowałem. I wiesz co?  95 % porad, no może 90 % było „za Arką"

  – Paweł gdzie będziesz jechał, Arka to twoje życie itd.

  Źle ci tu? No nie jest mi źle…. I zostałem. Nie żałuję, ale cholernie jestem ciekaw jakby to było w tej centrali, hah.

Powiedziałeś mi kiedyś, że po córkach medale PP i SP są dla Ciebie najważniejsze w życiu. A cena za to? Za ciągłe rozjazdy, pracę, która jest we krwi, nie od 8 do 16, którą się zanosi do domu. Jaką cenę musiałeś za to zapłacić? 

Zawsze jest jakaś cena. Za darmo to tylko po ryju można dostać. Nie chcę się tu uzewnętrzniać, bo po co. Praca to praca, a życie prywatne to życie prywatne.Odpowiem żartobliwie. Żona stwierdziła, że ją zdradziłem z … Arką, ale mamy wzorowe relacje teraz i z córkami też się super układa. Zresztą moje córki wraz z moim tatą  były na tym zwycięskim finale i celebrowały puchar na płycie Stadionu Narodowego.Nawet  nauczyciele je widzieli w TV, haha. Tak... Tamte wydarzenia to niezapomniane chwile, które będą ze mną zawsze. Teraz w niedzielę zacząłem oglądać ten finał jeszcze raz. Na razie pierwsza połowa za mną. Najlepsze zostawię sobie na kolejny weekend. Łza się kręci na samo wspomnienie, a co dopiero jak to się ogląda… Tak sobie teraz w ten weekend przypomniałem, co się działo po tej całej radości, fecie, imprezie. Na drugi dzień. Prawie cała drogę odpisywałem na smsy z gratulacjami. Tyle tego było, a telefon mi się po meczu bardzo szybko rozładował i nie było czasu go naładować, bo trzeba było świętować! I tak w autokarze do mnie dotarło, bo w tej całej – nie bójmy się użyć tego słowa – ekstazie kompletnie zapomniałem, że będziemy grali w europejskich pucharach. Czaisz jaki czad?(czaję;-)-Niko) Powiem ci, że odkąd zacząłem pracę, to tak bardzo marzyłem przynajmniej o finale. Nawet jak jeszcze nie było całej tej otoczki i mitu Stadionu Narodowego. Żeby mieć medal na pamiątkę po latach pracy, bo przez ligę to raczej trudno…Ale i  perspektywa europejskich pucharów była niezwykle kusząca. Zobaczyć to, przeżyć   losowanie. Szkoda, że nie przeszliśmy do następnej rundy. Jeszcze jeden przynajmniej wyjazd zorganizować, jeszcze chwilę się tym pocieszyć. Byłoby fajnie, ale i tak zrobiliśmy bardzo dużo, mamy co wspominać. To jest najważniejsze. Chociażby teraz w czasach kwarantanny. Nie ma meczów, w TV nudy. To można sobie finał z 2017 odpalić i przeżyć te emocje jeszcze raz. To się nigdy nie znudzi i zawsze będzie wzruszało…. I to Zarandija, Zarandija -  Mateusza Borka…. Chciałem sobie to jakoś wgrać w telefon, żeby osoby dzwoniące do mnie mogły tego słuchać… Taką miałem zajawkę hahah, ale Pucha mi tego nie ogarnął. Może teraz znajdzie się ktoś bardziej kumaty haha – sorry Pucha.

d4a9677f_91939367-1516427845170874-7384978716788523008-n.jpg

Powrót do przeszłości... Skoro tak, to cofnę nas jeszcze bardziej. Przed rozpoczęciem przygody z Arką, w zasadzie może lepsze określenie, to życia z Arką, komentowałeś na Polsacie Sport zawody wrestlearmingu (kur...a,co ja za dyscypliny wymyśliłem-Niko), byłeś w Teletopie (tam chyba się przekonałeś, co to znaczy czekać na wypłatę hahah).

Czego? Hahah. Armwrestlingu kolego. Tak, to było w Polsacie, w N-ce, a z 2 czy 3 lata temu nawet w TVP haha… Przez lata się tym zajmowałem z doskoku, gdy mnie poproszono. Byłem też blisko przy początkach strongmenów, pamiętam, że prowadziłem jako konferansjer MŚ par na placu Grunwaldzkim. Pudzianowski i Dymek byli poza zasięgiem. To jednak był tylko dodatek, przyjemny, ale dodatek jeszcze z czasów, kiedy zajmowałem się dziennikarstwem.… Piłeczka, Panie Kolego to jest to co Tygrysy lubią najbardziej! hah.A w Teletopie to chyba płacili, gorzej było w TV Gdynia, ale to było już tak dawno, że może się mylę.

 Szaleniec na ławce rezerwowych, haha. Kontrolujesz to, czy czasem koledzy z klubu opowiadają Ci co wyrabiałeś? Albo Pucha pokazuje na nagraniach. Liczysz kartki? Jak w ogóle Twój kontakt z sędziami? Lubią Cię hhhaha? A Ty ich? Jednemu chciałeś zabrać tablicę świetlną i sam dokonać zmiany?

No bo się zamotał… ale ja już byłem tak zagrzany, że też nie mogłem sobie poradzić hahah…. Generalnie większość sędziów jest spoko. Zupełnie inaczej niż kiedyś, jak zaczynałem… Co to było za towarzystwo.. Eh, szkoda gadać.Teraz to wprowadzili te kartki i szastają nimi za byle co. Takie mam zdanie, ale wiem, że to nie ich wina, tylko takie mają wytyczne. Trochę jednak przesadzają. Czasami w emocjach ponosi, wiem… Czasami po meczu człowiek się złapie za głowę. Różne są sytuacje, bywają zabawne. Kiedyś, jak wyleciałem z boksu, to zapomniałem, że są te małe reklamy dookoła strefy technicznej i się wy…glebiłem. Na Lechu jak się poderwałem – fatalne są te ławki tam – to tak przypieprzyłem głowąw obudowę, że pozostali mało z krzesełek nie pospadali ze śmiechu. Mi jednak wtedy do śmiechu nie było. Zresztą Wojtek Szymański ma chyba fotkę z tej sytuacji. Mówił, że słyszał jak huknęło, a siedział za bramką, a na trybunach 40 tysięcy kibiców. Chyba przesadzał, albo mi się coś pokręciło… od tego uderzenia zapewne haha.

7bd4756c_92022860-708685206337124-108921564627468288-n.jpgd2049ca5_91726393-341385706822005-7929149393859510272-n.jpg

Paweł menago, a Krystian Żołnierewicz kiero, jak na to patrzysz?

Wiesz, nie ja decyduję o personaliach w Arce i uważam, że nie powinienem się wypowiadać na ten temat

Paweł Bednarczyk zawodowo poza Arką? Widzisz to, wyobrażasz takiego siebie?

No wiesz już rok temu było blisko. Teraz znowu różnie może być. Zresztą takie mamy czasy, nikt nie wie co będzie jutro. Czy będzie jeszcze praca…Staram się myśleć pozytywnie, albo w ogóle haha. Jak to brzmi. A tak poważanie, to nie wiemy co życie nam przyniesie i nie mamy na to żadnego wpływu.Przynajmniej większość z nas. Nie ma się co tym więc zadręczać. Oczywiście nie można być całe życie lekkoduchem, ale wystarczy pomyśleć przez chwilę. I później śmigać do przodu. Do tej pory miałem dużo szczęścia w zawodowym życiu. Jak to powiedział jakiś muzyk kiedyś. Zawodowo robię to co kocham, więc nie muszę chodzić do pracy. Coś w tym jest, więc może ja jestem jednym z tych szczęściarzy, którzy mogą realizować się w swojej pasji. Tego sobie życzę, a wam dużo zdrowia dla Was  i dla Waszych bliskich.

Od redakcji – rozmowa długa,a tak naprawdę jeszcze tyle tematów...

Zapewne wielu kibiców zakrzyknie – a sytuacja z błędem w nazwisku Burego! No tak, tylko, że wina tu była po innej stronie, o czym zresztą napisał mi Filip „ Na początku byłem wkurzony, ale przekonałem się, że to wina ludzi z drukarni, bo nazwisko na liście było dobrze napisane”

 

Rozmawiał: Niko