Dwa dni po uroczystości Wszystkich Świętych, kiedy gromadziliśmy się na grobach naszych bliskich, by wspominać ich życie i cieszyć się nadzieją spotkania z nimi w przyszłości, Arkowcom przychodzi do wszystkich odwiedzanych ostatnio nekropolii dołożyć jeszcze jeden nagrobek. Pochować w nim muszą wszystkie złe emocje i porażki ostatnich miesięcy. Żeby utrzymać się w Ekstraklasie, potrzebne jest nowe otwarcie. Nie będzie lepszej okazji do zbudowania charakteru drużyny niż spotkanie z Legią Warszawa.

Zwłaszcza, że ,,Wojskowi” są rozpędzeni. Po dwóch porażkach z rzędu, z Lechią i Piastem, podopieczni Aleksandara Vukovicia złapali wiatr w żagle – w ciągu ośmiu dni pokonali przy Łazienkowskiej Lecha Poznań 2:1 i bezlitośnie zdemolowali Wisłę Kraków 7:0, a w tygodniu do tej passy dołożyli awans w Pucharze Polski po wyjazdowym triumfie 3:2 nad Widzewem Łódź. Czy ta nagła odmiana formy po kryzysie w środku rundy może być efektem olśnienia serbskiego trenera warszawiaków? Szczerze mówiąc, wątpliwe. Na ostatnią wysoką dyspozycję wicemistrza Polski składa się kilka czynników. Odblokowanie się Jose Kante, systematyczny powrót do optymalnej gry Pawła Wszołka, zalążki przebudzenia Arvydasa Novikovasa, ale przede wszystkim wyśmienite epizody warszawskiej młodzieży – w potyczce z Lechem zwycięskiego gola dla Legii strzelił 18-letni Maciej Rosołek, a we wszystkich trzech późnopaździernikowych wiktoriach stołecznego zespołu spory udział miał jego rówieśnik, lewy obrońca Michał Karbownik, który wpadł do Ekstraklasy razem z drzwiami. Spokój, opanowanie, wyczucie sytuacji, timing, dynamika, odwaga – 18-latek w swoich debiutanckich krokach na najwyższym poziomie ligowym póki co bryluje. Jednak to, co pojawiło się w grze ,,Wojskowych” w minionym okresie, a czego nie było wcześniej, to zdecydowanie pazerność na gole i ogromna determinacja w dążeniu do celu. W połączeniu z większą ruchliwością w drugiej linii i dynamiką ataku, a także bezczelnością w wykorzystywaniu sytuacji, ta pazerność i determinacja stworzyły obraz silnej drużyny. Ale czy Legia jest nie do ukąszenia? Z pewnością nie – udowodnił to choćby łódzki Widzew, który przy odrobinie szczęścia mógł nawet wyeliminować warszawiaków z krajowego pucharu. Obrona Legionistów bywa dziurawa i choć duet stoperów Igor Lewczuk – Mateusz Wieteska rozumie się już znacznie lepiej niż na początku sezonu, to jednak wciąż nie jest nieomylny, a najmniej stabilnym punktem defensywy jest paradoksalnie najbardziej doświadczony z całego towarzystwa wzajemnej adoracji Artur Jędrzejczyk. Do tego tacy piłkarze, jak Andre Martins czy Luquinhas, nie zawsze wytrzymują intensywność walki na pograniczu faulu. Arkowcy muszą więc zaprezentować w niedzielę sporą dawkę agresywności.

Żółto-niebiescy z kolei przystępują do pojedynku z Legią, znajdując się w rozsypce. Po sobotnich rozstrzygnięciach w Ekstraklasie Arka spadła na ostatnie miejsce w tabeli. Do tego gdynian prześladuje plaga kontuzji – niedyspozycyjni w niedzielę pozostaną Frederik Helstrup, Marcin Budziński, Adam Deja, Michał Kopczyński, Santi Samanes i Fabian Serrarens, nie wiadomo, co z Luką Mariciem i Mateuszem Młyńskim. Aleksandar Rogić będzie miał więc mocno ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o zestawienie personalne. W czym więc Arkowcy mogą szukać szansy na zwycięstwo? Na pewno w determinacji i walce na 100% ambicji w każdym momencie meczu. Być może wreszcie efektywnie z obrońcami zatańczy Nando Garcia, być może kolejną kaczkę na polowaniu ustrzeli Dawit Schirtladze, być może optimum swoich możliwości zaprezentują Marko VejinovićMichał Nalepa. Kluczem jednak będzie odważna, ofensywna gra. Cofnięcie się pod własne pole karne i czekanie na Legię na własnej połowie z pewnością skończy się źle dla żółto-niebieskich. To nie będzie mecz z cyklu tych z zagrywkami taktycznymi, to będzie krótka piłka. Warto też zwrócić uwagę na pojedynki – serbskich trenerów (Aleksandar Rogić vs. Aleksandar Vuković), najlepszych bramkarzy ligi (Pavels Steinbors vs. Radosław Majecki) czy młodzieżowców na lewej obronie (Jakub Wawszczyk vs. Michał Karbownik). Otuchy gdynianom może dodać historia ostatnich spotkań z drużyną z Warszawy – w ostatnich trzech sezonach Arka czterokrotnie ogrywała Legię, dwukrotnie zgarniając jej sprzed nosa Superpuchar Polski. Do tych obrazków powinien wrócić Krzysztof Sobieraj, przeprowadzając w niedzielę mobilizację drużyny.

Mecz z Legią zapowiada się na prawdziwe ,,meczycho”. Na boisku piłkarze powinni stworzyć ciekawe widowisko, a na trybunach na pewno możemy liczyć na wysoką frekwencję. Oby za liczbami poszedł doping. Warszawiacy zapełnią w niedzielę cały sektor gości i rozpoczną swoje żenujące popisy wokalne z korzeniami w disco-polo. Obyśmy po meczu to my mogli zaśpiewać im ,,co to jest za drużyna, co Legię leje tak, kochana i jedyna, Arka Gdynia!”. Wszyscy na stadion, Arka nas potrzebuje! My jesteśmy tu, ty dziś wygrasz mecz, nigdy nie zdradzimy cię!


Przewidywane składy:

Arka: Steinbors – Zbozień, Maghoma, Marciniak, Wawszczyk – Nando, Busuladżić, Vejinović, Nalepa, Jankowski – Schirtladze.

Legia: Majecki – Jędrzejczyk, Lewczuk, Wieteska, Karbownik – Wszołek, Antolić, Martins, Luquinhas, Novikovas – Kante.