Arka Gdynia - Wisła Płock 0:1 (Reca 16')

Arka: Pavels Steinbors - Taduesz Socha, Michał Marcjanik, Krzysztof Sobieraj, Marcin Warcholak - Yannick Sambea, Mateusz Szwoch - Dariusz Formella (80' Damian Zbozień), Dominik Hofbauer (70' Luka Zarandia), Miroslav Bożok (46' Marcus da Silva) - Rafał Siemaszko

Po piątkowym zwycięstwie nad Górnikiem Łęczna w Gdyni dało się odczuć nowy powiew nadziei, wiara w utrzymanie zagościła nawet w sercach malkontentów. Wszyscy marzyli by we wtorek zemścić się na drużynie z Płocka za dwa stracone punkty w ostatnim meczu rundy zasadniczej. W takich bojowych, pełnych optymizmu nastrojach piłkarze i kibice spotkali się na Gdyńskim Stadionie Miejskim we wtorek o 18:00.

W mecz lepiej wszedł zespół z Płocka, który grał ambitniej, waleczniej, a na środku piłki rozdzielał trudny do powstrzymania Furman. Z kolei Arkowcy sprawiali wrażenie zmęczonych i zagubionych. Po pierwszym kwadransie Petra dopięła swego - po rzucie wolnym zagrana przez Kante piłka trafiła do Recy, który płaskim uderzeniem pokonał Steinborsa. Gol ten wprawił naszych zawodników w pewne osłupienie, z którego otrząsnęli się dopiero po około 10 minutach, przez które Wisła dominowała na boisku. Po tym okresie Arkowcy coraz śmielej poczynali sobie na połowie przeciwnika, co zaowocowało paroma strzałami na bramkę Kryczki, jednak żaden z nich nie spowodował większego zagrożenia. Płocczanie nie pozwolili się zdominować i odpowiadali groźnymi akcjami. W 30. minucie instynktowna obrona Steinborsa uratowała Arkę przed stratą drugiej bramki, po tym gdy z kilku metrów uderzał Kante. Z kolei w ostatnich sekundach pierwszej połowy w zbawiciela gdyńskich nadziei wcielił się Miro Bożok który wybił futbolówkę z linii bramkowej. Ta interwencja pozwoliła zebranym na stadionie kibicom wierzyć, że losy spotkania się jeszcze odwrócą.

Po przerwie piłkarze ustawili się w tradycyjne już kółeczko wzajemnie się motywując. Wcześniej jednak Krzysztof Sobieraj podbiegł pod trybunę "Tory" aby zachęcić kibiców do pozytywnego dopingu, przekonując że gwizdy i buczenie nie pomagają w lepszej grze. Choć gra Arkowców wołała o pomstę do nieba to trudno odmówić naszemu kapitanowi racji. Gwizdanie na naszych piłkarzy w tak trudnym momencie sezonu nie przystoi nikomu, kto mieni się Arkowcem.

W drugiej odsłonie gry zobaczyliśmy zupełnie inną Arkę. Nie chodzi tu o zmiany personalne (choć i taka nastąpiła - w miejsce Bożoka na boisku pojawił się Marcus Da Silva), lecz o nastawienie zawodników. Piłkarze rozpoczęli drugą połowę z pazurem, ambitnie walcząc o każdą piłkę i atakując bramkę rywali. Za tą otwartość w grze Arka szybko mogła zostać skarcona, gdy w 48. minucie po rzucie rożnym wykonanym przez Hofbauera, piłkę przejął Reca i po minięciu obrońcy przez prawie pół boiska biegł samotnie naprzeciw Steinborsa. Szczęśliwie dla Gdynian ten sprint tak go zmęczył, że posłał piłkę obok słupka. Około 10 minut później Petra znów stanęła przed szansą podniesienia wyniku, jednak kapitalną interwencją popisał się łotewski bramkarz Arki. Po tym, kolejnym już sygnale ostrzegawczym, Arka rzuciła się do skumulowanego ataku na bramkę gości, co poskutkowało kontrowersją po tym, gdy w polu karnym płocczan na murawę padł Darek Formella a sędzia Frankowski nakazał grać dalej. Trzy minuty później w "szesnastce" przeciwnika upadł Siemaszko, ale ponownie sędzia nie zdecydował się użyć gwizdka. Te dwie decyzje arbitra jeszcze bardziej podkręciły tempo ataków Arki, która za wszelka cenę starała się wyrównać stan spotkania. W 67 minucie z groźną kontrą ruszyli Nafciarze i w sytuacji sam na sam z gdyńskim bramkarzem stanął Kante, jednak na szczęście (choć nie wiem co na to Steinbors) zamiast dobić Arkę postanowił pozbawić Łotysza przytomności, trafiając go piłką w twarz. Kolejne minuty meczu to ataki Arki na bramkę Kryczki, jednak wystarczy tylko wspomnieć o tym ze były, ponieważ żadnego większego zagrożenia nie stworzyły. Dopiero w 78. minucie Arkowcy stanęli przed wymarzoną wręcz sytuacją gdy po błędzie obrońców Wisły, Rafał Siemaszko wyszedł sam na sam z bramkarzem gości. Niestety zanim nasz najskuteczniejszy napastnik zdecydował się na strzał, został dogoniony przez obrońcę i najlepsza w meczu okazja do zdobycia bramki została zaprzepaszczona. W 80 minucie na ciekawą zmianę zdecydował się Leszek Ojrzyński i w miejsce Formelli wpuścił... Zbozienia.

W ostatnich minutach meczu Arkowcy niestety znów oddali pole swoim przeciwnikom. Próba powstrzymania ich ataków poskutkowała drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką dla Marcjanika. Prawie całe doliczone 5 minut to dominacja płocczan, dopiero w 94 minucie Arka stanęła przed ostatnią szansą na zdobycie punktu, po tym jak w dogodnej pozycji sędzia odgwizdał faul Zarandii. Arkowcy nie mając już nic do stracenia w pole karne przeciwnika posłali nawet Steinborsa, jednak piłka uderzona przez Szwocha swój lot zakończyła na murze złożonym z Nafciarzy. Trzykrotny dźwięk sędziowskiego gwizdka oznajmił zgromadzonym widzom że Arkę czeka bardzo ciężka końcówka sezonu. Kolejny przegrany mecz sprawił iż jesteśmy w niezwykle trudnej sytuacji. Czas skończyć walkę o spadek i rozpocząć walkę o utrzymanie.

wysek