W zeszłym tygodniu przeprowadziliśmy sondę, której niechlubnymi zwycięzcami zostali Piotr Kuklis i Ensar Arifović. Pierwszy z nich, jakby to określił Henryk Kasperczak, zareagował pozytywnie, zdobywając dwie ważne bramki (w zasadzie trzy, bo karnego w Elblągu też strzelił na luzie), natomiast Bośniak w każdym kolejnym meczu przechodzi (dosłownie) sam siebie. Na pewien czas został nawet zesłany do rezerw, ale w Malborku IV-ligowi obrońcy nie dali mu zbyt wiele pograć, więc trener w nagrodę... przywrócił go do pierwszej drużyny. Chyba tylko po to, żeby nasza młodzież nie nabierała złych nawyków. Tym bardziej ucieszyły nas dwa dobre mecze Fabiana Słowińskiego, bo oddaliło to widmo gry z Arifoviciem w ataku. Wczoraj jednak trener postanowił nam ten przykry obraz przypomnieć, co o mało nie skończyło się katastrofą, bo w serii rzutów karnych "Ari" podał wręcz piłkę bramkarzowi.
Kariera Arifovicia w polskiej lidze opiera się niemal wyłącznie na opinii. Tak funkcjonuje zresztą większość ligowych "snajperów", ale Bośniak szczególnie. FC Metz, Neuchatel Xamax, FK Sarajewo, Żeljeznicar Sarajewo - przyznacie, ciekawa przeszłość. W Polsce zaczął od Polonii Warszawa, gdzie w 40 meczach trafił do siatki 10 razy, w łódzkim KS dołożył 14 goli w 55 występach - nie są to liczby powalające na kolana, ale wstydu też na pewno nie przynoszą. Dalej był już jednak błyskawiczny zjazd, szybko podziękowano mu w Jagiellonii i Górniku Zabrze. Dopiero we Flocie zyskał zaufanie trenera, którym nadal jest obdarzany.
Kibice Arki mocno krytykowali pozyskanie tego piłkarza, zauważali jego niezbyt sportową sylwetkę (pomogła w tym strona oficjalna, publikując wymowną fotografię) oraz bardzo słabe przygotowanie fizyczne. Innego zdania byli dziennikarze, którzy jeden po drugim przepytywali Bośniaka i utwierdzali go w mylnym przekonaniu, że będzie w tej drużynie kimś ważnym. Wyszło jak zwykle - to kibice mieli rację, a Arifović mecz po meczu zawodził. Wydawało się, że to kres jego gry, ale on wraca jak bumerang. Mamy nadzieję, że po fatalnym meczu w Elblągu - po raz ostatni. Potencjał ofensywny naszej drużyny jest mocno przeciętny, ale Ivanovski, Flis i Słowiński przynajmniej dobrze rokują i się starają. Jeśli mamy w tej lidze coś znaczyć, czas skończyć z sentymentami i zostawić piłkarza z numerem 21 na trybunach.