Najświeższy przykład, irytujący wielu z nas widzimy codziennie na ulicach Gdyni. Miejskimi arteriami wciąż poruszają się autobusy i trolejbusy oklejone podobiznami piłkarzy, którzy... mieli znaczący udział w degradacji Arki do I ligi. Całość okraszona jakże trafnym hasłem "Żyjemy dla takich chwil!". Niesamowity paradoks, nieprawdaż? Dodajmy, że od zakończenia minionego sezonu minęły dwa miesiące, a Glaviny czy Szmatiuka nie ma już w klubie od końca czerwca. Kabaret. Warto pod to podłączyć fakt, iż na oficjalnej stronie internetowej Arki przez długi czas widniała, obok Glaviny, postać Marciano Brumy, który wiosną naraził się swoją postawą wielu kibicom. Zamiast błyszczeć na boisku, wyraźnie postawił na śledzenie nowych trendów mody (tych salonowych rzecz jasna) i sopocki blichtr.
Przez ostatnie miesiące poza jednorazową akcją "autobus w fan-clubach" nie jesteśmy w stanie wymienić niczego, absolutnie niczego, co w wykonaniu działu marketingu Arki by wzbudziło nasze zainteresowanie, szacunek, nawet podziw. Wizyty w szkołach? Wiosną nie było bodaj ani jednej. Klubowe "wyspy" w centrach handlowych (a jest ich w regionie niemało)? Brak. Festyny pod patronatem Arki? Happeningi? Dotarcie w ciekawy sposób do najmłodszych fanów? Nie pamiętamy. Nuda, banał - plakaty w autobusach (wciąż te same), banery na wiaduktach przy stadionie, coroczny Dzień Dziecka. Potwierdzają to byli piłkarze - Filip Burkhardt w wywiadzie z nami otwarcie krytykował "arkowy marketing", dostrzegał wiele szans na promocję klubu, które są kompletnie niewykorzystywane. Aktualni zawodnicy mówią to samo, oczywiście w prywatnych rozmowach, żeby nie narazić się działaczom. Dla wielu z nich Arka to życiowa szansa, nigdy nie grali dla tylu kibiców i na pewno nie trzeba byłoby ich długo przekonywać do akcji promocyjnych. Niestety - są w Gdyni już blisko dwa miesiące, a nie wzięli jeszcze udziału w ani jednej. Kiedy jest na to lepszy moment, niż w wakacje?
Nazwa Arka otwiera wiele drzwi w regionie, jest rozpoznawalna. Tymczasem mamy aktualnie ponad cztery razy mniej sponsorów niż kilka lat temu. Pan Witold Nowak na spotkaniu z kibicami przekonywał, że nie jest obecnie o nich łatwo, ale jakimś cudem nawet Bałtyk ma ich kilkudziesięciu (tak, wiemy, że razem wzięci dają mniej niż jeden Polnord, ale kibice lubią jak ich klub wspiera wiele podmiotów z regionu), nie mówiąc o innych klubach. Z rozmów z przedstawicielami firm, do których dotarła oferta reklamowa przygotowana przez dział marketingu Arki wynika jasno - była ona po prostu słaba. Przygotowana na kolanie, niedokładna, kiepska graficznie, słowem: niczym nie zachęcała. Zresztą, o czym my mówimy, skoro nawet na stronie oficjalnej nie ma żadnej zakładki dla sponsorów?!
Temat na osobną opowieść to kwestia sprzedaży biletów i karnetów. Fatalna dystrybucja (mało punktów sprzedaży, inne godziny sprzedaży niż podane na stronie internetowej), niekompetencja osób sprzedających bilety i niewystarczająca liczba otwartych kas, co skutkuje gigantycznymi kolejkami i frustracją kibiców, brak zniżek dla studentów i kobiet, wieszający się system sprzedaży, problemy z wymianą karnetów etc. Pewnie każdy kibic mógłby dopisać do tego akapitu swoją historię... Zapraszamy do komentarzy :)